Cytat:

Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im, będzie żyć i umierać.

— Wisława Szymborska

wtorek, 5 lipca 2011

Rozdział 3

    Naruto został wyrwany z letargu przez nieprzyjemne szarpnięcie. Kątem oka dostrzegł stojącego w drzwiach Neji'ego, który wyglądał jakby ktoś poraził go prądem, ale nie mógł zbyt długo zastanawiać się co też spowodowało szok na twarzy szatyna, bo dziewczyna która do tej pory siedziała mu na kolanach, została brutalnie od niego odciągnięta. Hinata Hyuuga wylądowała z głuchym jękiem na grubym dywanie, tuż obok kanapy, a jej zamglony wzrok dobitnie udowadniał, że nie ma pojęcia co się wokół niej dzieje. Naruto czuł wyrzuty sumienia, że nie powstrzymał jej przed dobieraniem mu się do rozporka, ale trwało to zaledwie ułamek sekundy, bo zaraz później przyszło otrzeźwienie w postaci pięści - tak znajomej, że rozpoznał jej właściciela niemal od razu. No dobra, może i w owym rozpoznaniu pomogły również glany, które boleśnie zapoznawały się właśnie z jego piszczelą.
    - Co do... – Jego dalsze słowa zostały zagłuszone przez jęk, który wydobył się z jego krtani, gdy Sasuke Uchiha zacisnął pięści na połach jego koszulki, podnosząc do góry. Najgorszy był jednak fakt iż przy owym podnoszeniu, jego uwięzione w bokserkach przyrodzenie, niebezpiecznie otarło się o uda bruneta. I nagle Naruto z całą mocą uświadomił sobie jak dawno nie uprawiał z nikim seksu. A gorący oddech na jego licach i wpatrujące się w niego z intensywnością czarne ślepia bynajmniej nie pozwalały mu o tym fakcie zapomnieć. Pozostało mu jedynie modlić się w duchu, by mu nie stanął.

*

    Tymczasem, błogo nieświadomy stanu, jaki u niego wywołał, Sasuke popchnął chłopaka na stół z taką siłą, iż szkło pękło na niezliczoną ilość kawałków, z towarzyszącym temu trzaskiem i zduszonym okrzykiem Uzumaki'ego. Uchiha był tak bardzo rozeźlony, że nawet nie zważał na paniczne piski dziewczyn, przerażonych widokiem blondyna leżącego na środku pokoju, otoczonego większymi i mniejszymi odłamkami szkła. Potrzebował również dobrej chwili aby zarejestrować iż Neji wraz z jakimś osiłkiem - najpewniej Kankurou nie był pewien, bo nie znał dobrze rodziny No Subaku - próbują odciągnąć go od poszkodowanego chłopaka.
    Opamiętał się dopiero na widok krwi, która sączyła się na, niewątpliwie drogi, dywan.
    - O Boże! – krzyknął ktoś za jego plecami i Sasuke dałby odciąć sobie dłoń, że tym kimś była Sakura Haruto, ale nie odwrócił się by to sprawdzić.
    - Niech ktoś wezwie karetkę! On się wykrwawia! – krzyknął ktoś inny, najpewniej Ino, a w jej głosie pobrzmiewała histeria.
    Jakiś rudzielec podbiegł szybko do Naruto, pomagając mu się podnieść. W jego oczach Uchiha dostrzegł źle skrywaną troskę i mimowolnie zacisnął pięści.

*

    - Nic mi nie jest – mruknął zachrypniętym głosem. Ból rozsadzał mu czaszkę, a przed oczami miał mroczki, ale bynajmniej nie zamierzał jechać do szpitala. Aż tak umierający nie był. Zresztą... Co jak co, ale szpitale zajmowały całkiem wysokie miejsce na jego prywatnej liście rzeczy których najbardziej nienawidził. I coś mu mówiło, że do owej listy będzie musiał dopisać także nazwisko pewnego cholernego gnojka, który wybrał najbardziej drastyczny sposób, by ugasić jego rosnące pożądanie.
    Wstał z trudem, ale zaraz poczuł, że kolana się pod nim uginają i gdy był już święcie przekonany, że za chwilę znów zaliczy spektakularny upadek na oczach wszystkich gości, - jakby jego wcześniejsze lądowanie na stole nie było wystarczająco upokarzające - przed bliskim spotkaniem z podłogą i odłamkami szkła uchroniły go czyjeś silne ramiona. I z niebotycznym zdumieniem odkrył, że należą one do sprawcy jego opłakanego stanu. W pierwszym odruchu chciał go od siebie odepchnąć, ale szybko z tego pomysłu zrezygnował. Powody ku temu były dwa; jeden gorszy od drugiego, ale teraz Naruto ani myślał się nad nimi rozwodzić. Po pierwsze, zapach bruneta był bardzo zmysłowy, tajemniczy i pełen kontrastów. Po drugie - i do tego zmuszony był przyznać się nawet przed samym sobą, choć czynił o z wielką niechęcią - zwyczajnie nie miał w tej chwili siły na żadne przepychanki z kapitanem szkolnej drużyny baseballa. O samym sporcie Naruto nie wiedział wiele, ale wystarczyło iż w każdą środę, wracając ze szkoły do domu, widział jak Sasuke Uchiha w swoim klubowym wdzianku bierze zamach drewnianą pałką i uderza z zadziwiającą precyzją w maleńką piłeczkę, wysyłając ją jakieś dwieście metrów dalej. Nawet nie chciał zastanawiać się nad tym, ile siły wkładał w to Uchiha.
     - Trzeba go opatrzyć – usłyszał tuż nad uchem ten ochrypły, wirujący głos i mimowolnie zaczął się zastanawiać, jak brzmiałby w chwili uniesienia. Szybko jednak skarcił się w duchu. O kim jak o kim, ale akurat o tym palancie - gorącym i piekielnie seksownym, ale jednak palancie - nie powinien myśleć w tych kategoriach. Zresztą, jeszcze do dzisiejszego wieczora był pewien, że oduczył się myśleć penisem. Jak widać, bardzo się mylił.
    - Chodźmy do łazienki, tam jest apteczka – mruknął Gaara, wciąż ciskający gromy w Uchihe. Naruto nie był pewien czy powodem złości rudzielca było to, iż Uchiha odepchnął go gdy pomagał mu wstać, czy może to, że tak zmasakrował jego najlepszego przyjaciela. Dla dobra swej dumy, która i tak po niedawnych wydarzeniach była boleśnie nadszarpnięta, obstawiał przy tym drugim.
    Grzecznie pozwolił poprowadzić się do łazienki na piętrze, jednak bynajmniej niczego swojemu oprawcy nie ułatwiał. Mimo iż czuł się już nieco lepiej (przynajmniej pokój już nie wirował i chłopak nie czuł się jakby został zmuszony do jazdy na Roller Coasterze trzynaście razy z rzędu), wciąż opierał się całym ciałem o prowadzącego go bruneta, przenosząc na niego niemal cały swój ciężar. Z irytacją musiał jednak zauważyć, że Sasuke nie wygląda z tego powodu na kogoś, komu jest ciężko lub niewygodnie. Nawet się nie skrzywił, gdy niemal wnosił go po schodach! Chcąc zrobić mu na złość, jeszcze bardziej powłóczył nogami, przez co ich tempo stało się ślimacze. Kiedy jednak wreszcie doszli do celu, blondyn odetchnął z ulgą. Nie żeby narzekał; w ramionach tego dupka czuł się nadzwyczaj dobrze i bezpiecznie (to ostatnie wydawało mu się nieco paradoksalne, biorąc pod uwagę fakt, iż właśnie przed chwilą został przez owego dupka zmaltretowany), ale obawiał się, że jeśli zbyt długo będzie przebywał tak blisko Uchihy, jego mały, zaniedbany przyjaciel, chowający się pod materiałem bokserek i spodni, znów da o sobie znać. A miał niepokojące przeczucie, że nic dobrego by z tego nie wynikło. Ponieważ, z oczywistych powodów, wizja kolejnej randki z pięścią Sasuke nie bardzo go pociągała, wolał trzymać swoje żądze głęboko w kieszeni. 

*

    Nie bawiąc się w subtelności i bycie delikatnym, zmusił blondyna do zajęcia zaszczytnego miejsca na klapie od sedesu, po czym przeszedł od razu do rzeczy:
    - Niech to, co się dzisiaj wydarzyło, pozostanie między nami – ni to warknął, ni mruknął. A jeśli Uzumaki usłyszał w jego głosie niewypowiedziane "Albo...", to miał słuszność. Gdyby blondyna naszła genialna myśl aby oskarżyć go o napaść... Nie, Sasuke do tego nie dopuści. Ojciec by go chyba zabił. Po tym pamiętnym incydencie sprzed roku, Uchiha Fugaku ostrzegł go, że jeśli jeszcze raz dojdzie go wieść o jego nieodpowiednim zachowaniu, odeśle go do szkoły wojskowej z internatem. A takowa wizja przyszłości nie bardzo uśmiechała się brunetowi, toteż gotów był zrobić wszystko, aby się nie urzeczywistniła.
    - Nie wiem co masz na myśli mówiąc "między nami", skoro zajście widziało przynajmniej piętnaście osób obecnych wówczas w salonie – odparł chłopak, przyglądając się z grymasem swojej pomarańczowej koszulce, ubrudzonej krwią. – Ciekawe czy to puści...- zastanawiał się głośno.
    Sasuke miał nieodpartą ochotę ponownie przypieprzyć temu blondynowi, ale jego słodkie chęci pozostały chęciami, gdyż między nich przepchnął się ten rudy kurdupel, który przez całą drogę na piętro, obrzucał go pogardliwymi i pełnymi złości spojrzeniami. Uchiha domyślił się już, iż jest on najmłodszym z rodzeństwa No Subaku i z odmętów pamięci starał się wygrzebać jego imię, ale okazało się to niezwykle trudnym wyzwaniem. Gura... Gora... Gara... Tak, chyba jakoś tak to leciało...
    Jakkolwiek nazywał się mały wiewiór, najwidoczniej nie był do końca świadomy, z kim zadziera. Kiedy sięgał po apteczka schowaną w białej szafce, tuż nad głową Uchihy, niby to przypadkiem szturchnął go w ramie. Chociaż owy gest nie był wcale silny, nieprzygotowany i zupełnie zaskoczony Sasuke, lekko się zachwiał. Gdyby nie chwycił się w porę zlewu, najpewniej by się przewrócił i rozbił głowę na podłogowych kafelkach.
     - Ty... – zaczął brunet, ale nim z jego ust wypłynęła piękna wiązanka przekleństw pod adresem No Subaku, głos zabrał blondyn, który najwyraźniej wyczuł nadchodzącą burzę.
     - Uchiha, powinieneś już pójść –  oświadczył wyniośle, jakby właśnie wypraszał go z własnego domu. Widząc jednak, że Sasuke nawet nie drgnął, dodał: – Nic mi nie będzie. To tylko zadrapania. To co się wydarzyło pozostanie "miedzy nami".
    Udał, że nie słyszy ironii w ostatnich słowach Uzumaki'ego, po czym z cichym prychnięciem, opuścił pomieszczenie.


***

Nie pisałam dość długo, z powodów osobistych i technicznych. Z tych pierwszych nie zamierzam się tłumaczyć, a co się tyczy tych drugich... Cóż, zwyczajnie klawiatura w laptopie mi się popsuła. Nie mogę w ogóle wciskać myślników (-) i litery 'm' więc muszę bawić się ciągle w 'kopiuj -> wklej' przez co pisanie rozdziałów było dla mnie może nie tyle niemożliwe co nie wygodne i uciążliwe. Póki co powody osobiste na czas wakacji, schowały się do szafy, a powody techniczne zostały po części (choć nie do końca) rozwiązane, więc... Oto nowy rozdział. Niezbyt długi i bynajmniej nie jestem z niego dumna, ale zawsze coś. Cholernie ciężko było mi coś naskrobać po tak długiej przerwie bo zwyczajnie zapomniałam, jak miał ten rozdział w początkowym założeniu wyglądać.

Tak czy siak, przepraszam, że musieliście tak długo czekać.

Tohma - wolałabym abyś nie zakładał od razu jakiej kto jest orientacji seksualnej. Naruto nie jest hetero (i chyba jasno dałam to do zrozumienia w tym rozdziale).
Wedel - bardzo miło czytało mi się Twój komentarz. Ciekawe czemu?~