Cytat:

Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im, będzie żyć i umierać.

— Wisława Szymborska

środa, 24 sierpnia 2011

Rozdział 4

    - Morderca! Zabiłeś go! w kółko słyszał powtarzające się słowa, wykrzyczane przez kobiecy, przerażony głos. Zewsząd otaczała go jedynie nieprzenikniona ciemność, ale, oczyma wyobraźni, widział ją, pochyloną nad nieruchomym ciałem, jej blond loki targane chłodnym wiatrem, jej bladą, zapłakaną twarz. Morderca!
    Usiadł gwałtownie, jak smagnięty biczem. Zaczerpnął tchu, jakby dopiero co wynurzył się z lodowatej toni. Co noc to samo. Ten sam sen, powtarzający się bez ustanku. Okropny niezmazywalny tatuaż, jaki przeszłość wyryła na jego psychice.
    Nigdy nie nie zdoła zapomnieć.

*

    Naruto nigdy nie lubił poniedziałków. Spowodowane to było przede wszystkim faktem, iż trzeba było wrócić do szkoły po wspaniałym weekendzie, który, jakże by inaczej, Naruto spędzał na czytaniu mang i pochłanianiu zatrważających ilości ramenu. Tym razem jednak jego niechęć była jeszcze większa niż zwykle. Wiązało się to przede wszystkim ze wspomnieniami o piątkowej imprezie, którą, zamiast przebalować do rana, odsypiał z pulsującym bólem głowy, który bynajmniej nie był wywołany kacem.
    Zagryzł wargę, wpatrując się w swoje lustrzane odbicie. Miał podkrążone oczy i niezdrowo bladą cerę, na której jego stare blizny wydawały się być znacznie bardziej widoczne i Naruto miał wrażenie, że świecą niczym neony, układając się w zdanie "O tak, patrzcie na nas!".
    Całości żałosnego wyglądu dopełniał bandaż, którym Gaara obwiązał jego głowę i lewą rękę, od nadgarstka, aż po sam bark. Blondyn nie był z tego powodu zachwycony, tym bardziej, że jego rany na ciele okazały się znacznie mniej poważne, w porównaniu do ran, jakie odniosła jego męska duma. Nie mógł się jednak skarżyć, ponieważ uparty Gaara to drażliwy Gaara, a perspektywa kłótni ze swoim najlepszym przyjacielem nie była zachęcająca.
    Z westchnieniem zjadł śniadanie w postaci rozmiękłych płatków zbożowych. Od dwóch dni nie widział się z Jirayą, bo mężczyzna wychodził z domu wczesnym rankiem i wracał późnym wieczorem, gdy Naruto już spał. Nie martwił się o swojego opiekuna, bo przywykł już do podobnego zachowania, poza tym, Jiraya zawsze zostawiał kartkę - podając miejsce pobytu i sposób w jaki Naruto może się z nim skontaktować, w razie potrzeby - przypiętą magnesem do lodówki.
    Pod rozpiętą, białą koszulkę od szkolnego mundurka, jak zwykle ubrał pomarańczowy t-shirt z krótkim rękawem.  Do szewek przy spodniach przypiął zaś kilka cienkich, srebrnych łańcuszków. Nie lubił szkolnego mundurka, więc robił wszystko, by czuć się w nim najwygodniej. Zarzucając torbę przez ramię, wyszedł z domu, zakluczywszy za sobą drzwi. Gratulował sobie w duchu pomysłu dorobienia zapasowego klucza. Po tym jak, zaraz po przeprowadzce, Jiraya wybrał się do baru i Naruto zmuszony był spędzić pól nocy pod drzwiami, uzgodnili, że Naruto powinien dorobić sobie klucz od mieszkania, by obaj mogli wychodzić z niego i wracać, kiedy tylko chcą.
    Do klasy dotarł chwilę po dzwonku.
    - Uzumaki, spóźnienie – przywitała go Kurenai, z pogodnym uśmiechem. Widać, ciąża jej służyła. Niestety, wcale nie sprawiała, iż kobieta była ślepa na występki uczniów.
    Jęknął, zajmując miejsce w swojej ławce. To już jego trzynaste spóźnienie w tym miesiącu. Jeśli dalej tak pójdzie, czekać go będzie pogadanka z wychowawcą.
    - Wyglądasz okropnie – dotarł do niego konspiracyjny szept Inuzuki.
    O tak, dowal mi jeszcze.
    - Dziś omówimy zadania, które ostatnio pojawiły się na teście. Shikamaru-kun, czy mógłbyś je rozdać? – wskazała palcem na plik kartek A4, piętrzących się na jej biurku.
    - Jakie to kłopotliwe – mruknął chłopak, ale mimo to wstał i wykonał prośbę nauczycielki. Kiedy dotarł do Naruto, oddając mu jego test, zmarszczył brwi.
    Naruto doskonale wiedział co gnębi jego znajomego, ale bynajmniej nie zamierzał z nim o tym rozmawiać. Wziął więc kartkę bez słowa, nawet nie zerknąwszy na wynik, jaki otrzymał.
    Najwyraźniej znalazł się jednak ktoś inny, kto na owy wynik zerknął.

*

    Sasuke skrzywił się, widząc liczbę trzydzieści, zakreśloną czerwonym pisakiem na białym arkuszu testowym Uzumaki'ego. Jak, na rany Boskie, ktoś tak głupi dostał się do ich szkoły? To pytanie męczyło go już od dłuższego czasu. Do East Konoha, liceum prywatnego, dostać się było bardzo ciężko. Nie tylko ilość miejsc była ograniczona, ale także wstępne egzaminy były niezwykle trudne.
    W przypadku Inuzuki sprawa wyglądała inaczej. Chociaż szatyn był idiotą - w co Sasuke nie wątpił choćby przez ułamek sekundy - potrafił przyłożyć się do nauki, gdy zostawał przyparty do muru. Wszakże, dla nikogo nie było tajemnicą, że chłopak chce zostać w przyszłości weterynarzem, więc, chcąc nie chcąc, musi skończyć studia. Mimo, że oceny Inuzuki były dość marne, na egzaminach semestralnych, od których wyników zależały oceny końcowe z poszczególnych przedmiotów, chłopak zawsze dawał z siebie wszystko.
    Podobnie było z kilkoma innymi osobami z ich klasy.
    Ale nie z Naruto.
    Jak więc, do diabła, zdołał zdać ezgamin wstępny do East Konoha?!
    Sasuke nie uszło uwadze skonsternowanie Nary, gdy ten podawał test blondynowi. Wyglądało na to, że nie tylko on jeden zastanawiał się nad ocenami klasowego błazna.
    Westchnął.
    Odkładając na bok kwestie beznadziejnych wyników Uzumaki'ego, skoncentrował wzrok na jego opatrunkach. Nie wyglądało to aż tak koszmarnie, mimo ilości krwi, jaka polała się w piątkowy wieczór. Nie wyglądało też na to, by blondyn komukolwiek skarżył się na to, w jaki sposób został potraktowany przez młodego Uchihe.
    Oby dotrzymał danego mu słowa, bo inaczej...

*

    Naruto odwrócił się, napotykając parę onyksowych oczu, wpatrujących się w niego z wrogością.
    To go zaskoczyło.
    Uzumaki i Uchiha od początku nie pałali do siebie uwielbieniem, ale pomijając ten jeden raz, gdy, przy ich pierwszym spotkaniu, brunet zapoznał się w nim w mało delikatny sposób, tak naprawdę nigdy się nie bili ani nie kłocili. Czasami rzucali w swoim kierunku zgryźliwe komentarze, ale poza tym, traktowali się nawzajem z chłodną obojętnością. Uchiha go nie lubił, a Naruto nie lubił Uchihy, ale nie można było powiedzieć, że byli wrogami, albo że się nienawidzili.
    Tym bardziej blondyn nie rozumiał, dlaczego Sasuke, w czasie piątkowej imprezy, był w jego stosunku tak bardzo agresywny.
    Wzdrygnął się, gdy po ciele przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.
    Czuł, że między nimi coś się zmienia i nie był pewien, czy mu się to podoba, czy nie.

***

    W końcu naskrobałam kolejny rozdział. Tak mnie coś tchnęło. Mam nadzieję, że nie wyszło to tak koszmarnie jak myślę, że wyszło.

    Pozdrawiam.