Cytat:

Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im, będzie żyć i umierać.

— Wisława Szymborska

czwartek, 3 marca 2011

Rozdział 2

    Naruto stał nieopodal eleganckich, spiralnych schodów i próbował wyglądać tak, jakby doprawdy świetnie się bawił, chociaż w środku wszystko się w nim gotowało. Ponieważ była to impreza urodzinowa starszej siostry jego najlepszego przyjaciela, zmuszony był robić dobrą minę do złej gry. Uśmiechał się więc szeroko, za każdą razom gdy dostrzegał, że solenizantka przygląda mu się czujnie znad kieliszka szampana. Zaczynał powoli odnosić wrażenie, że jego twarz zastygła w grymasie tępo uśmiechniętej porcelanowej lalki, jednej z tych, które siedziały na kredensie, chronione cienką, przeźroczystą szybą, by każdy z gości mógł zawiesić na nich oko, ale broń boże żadnej z nich dotykać.
    Przyglądał się swojemu koledze z klasy, Shikamaru, który z miną cierpiętnika pozwalał Temari by co jakiś czas wpychała w niego kolejną porcję tortu czekoladowego, którego chłopak szczerze nienawidził, ale starał się być dzielny i nie robić przykrości wybrance swojego serca.
    Tuż obok, na jednym z obitych beżową skórą foteli, siedział Kankurou - brat Temari i Gaary, najstarszy z trójki rodzeństwa - bujając się w tył i wprzód, w rytm lecącej z głośników rockowej muzyki. W prawej ręce miał piwo niepasteryzowane, w lewej kieliszek czystej wódki i popijał to jeden, to drugu trunek na przemian.
    Dalej, w kącie pokoju, niedaleko stołu z przekąskami, gnieździła się Strefa Zakazana Dla Wszystkich Posiadaczy Penisa, jak to Naruto zdążył w myślach zauważyć, czyli skupisko podchmielonych panienek ubranych w mini spódniczki i cekinowe bluzki. Tańczyły, piły i rozmawiały o jakże istotnych spawach, począwszy od najświeższych ploteczek, na kosmetykach skończywszy. Wśród nich blondyn wypatrzył różowowłosą dziewczynę, z którą chodził do klasy, oraz jej najlepszą przyjaciółkę, z którą nigdy się nie rozstawała, Ino. Obie były bardzo popularne wśród płci przeciwnej i Naruto nie mógł odmówić im urody, chociaż do żadnej nie żywił jakichś cieplejszych uczuć. Sakura Haruno była inteligentna, nosiła modne ciuchy, używała drogich perfum i zdecydowanie miała czym oddychać. Żyć nie umierać, ideał niejednego faceta. Dla niego była jednak tylko mądra i ładna, nie piękna, ani nie genialna, czyli zwyczajnie zwyczajna. Ino, której nazwiska w tej chwili nie mógł sobie przypomnieć, była przyjaciółką z dzieciństwa Shikamaru i chyba tylko dlatego była obecna na tej imprezie, bo nie od dziś wiadomo, że ona i Temari za sobą nie przepadały. Powód? Obie leciały na Nare.
    W ogrodzie i na tarasie bawiła się hucznie reszta towarzystwa, szczęśliwa i beztroska, otumaniona dymem nikotynowym i promilami we krwi. W drugiej części przestronnego pokoju, którego wystrój przypominał mu żywca wyjęty z ulotki ze sklepu meblowego, którą listonosz zostawił tego ranka w ich skrzynce na listy wraz z rachunkami za prąd, kanapę okupywało pięciu nastolatków, których Naruto znał z widzenia ze szkoły. Większość z nich była znajomymi Kankuro i Temari, tak więc byli starsi i jeszcze bardziej pijani niż reszta towarzystwa. Co jakiś czas zerkali w stronę Strefy Zakazanej, w której Sakura i Ino podrygiwały w rytm jednaj z jego ulubionych piosenek. Chłopcy, jak to chłopcy, rozmawiali na temat zgrabnych tyłków i długich nóg, przyodzianych w buty na wysokim obcasie wszystkich przedstawicieli płci pięknej, jakie stały w drugim końcu salonu. Jeden z piątki siedemnastolatków został nagle zepchnięty z kanapy, a czwórka pozostałych kazała mu iść poderwać którąś z dziewcząt do tańca. Zawstydzony (i najwyraźniej wciąż zbyt trzeźwy na podboje) szatyn pokręcił tylko głową i rzucił się z powrotem na swoje miejsce, tym samym zrzucając z mebla swojego kolegę siedzącego na drugim końcu kanapy. Przyglądając się temu z politowaniem, Naruto poczuł się jak w przedszkolu, kiedy to kolonia chłopców i kolonia dziewczyn wypowiadają sobie wzrokiem wojnę, w której stawką są klocki lego. Tym razem jednak stawką nie miały być zabawki, a ostry seks w jednej z sypialni na piętrze.
    Naruto miał dość. Przyszedł tutaj po to by zachować pozory, ale pomału zaczynał tracić zimną krew. W swoim młodym życiu zdążył brać udział w niejednej podobnej imprezie i doskonale wiedział jak to się skończy: jutrzejszego ranka kilka dziewczyn obudzi się w łóżku u boku faceta, którego imienia nie będą pamiętały, tak jak i tego, w jaki sposób wylądowały z nim w sypialni; kilku chłopaków obudzi się z głową w klozecie i nieprzyjemnym posmakiem w ustach, po całogodzinnym zwracaniu treści żołądkowych; kilka osób wstanie z podłogi lub łóżka lewą nogą, męczony niemiłosiernym kacem i zacznie wyładowywać swój podły humor i gniew na wszystkich w pobliżu. Ale i tak najgorsza była świadomość, że po tej całej cholernej imprezie, na której wcale nie miał ochoty być, ktoś będzie zmuszony posprzątać cały bajzel, jaki goście po sobie zostawią. I wiecie kto będzie w tym nieszczęsnym sprzątaniu pomagał? Właśnie on, ponieważ nie tylko pomagał urządzić to przyjęcie urodzinowe, ale także jest najbliższym przyjacielem Gaary, kolegą Shimaru i Temari oraz starym znajomym Kankurou. I jeśli rodzeństwo No Subaku poprosi kogoś o pomoc, to tym kimś niewątpliwie będzie Naruto, któremu znaczący uśmiech przyjaciela, błagalne spojrzenie koleżanki oraz jęki znajomego nie pozwolą odmówić.
    – Cześć, Uzumaki-san – usłyszał tuż obok słodki, melodyjny głos. Przerwał swoje rozmyślenia, zaszczycając dziewczynę spojrzeniem swoich oczu w kolorze lapis lazui. Skinął głową w geście przywitania, ale nie odezwał się. – Napijesz się czegoś?
    Zmielił w ustach przekleństwo, nie chcąc wyładowywać swojej frustracji na niczemu winnej dziewczynie i odpowiedział najbardziej przyjaznym tonem, na jaki było go w tej chwili stać.
    – Jasne, chodźmy. – Złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku kanapy, którą wcześniej zajmowała piątka siedemnastolatków, teraz przebywających w Strefie Zakazanej, podrywając Sakurę i jej rozchichotane koleżanki. – Masz. – Podał jej jeden z plastikowych, białych kubków, w których znajdowały się drinki autorstwa Kiby, czyli twory podejrzanego pochodzenia, których Temari zakazała rozlewać do kryształowych szklanej jej matki.
    Dopiero teraz Naruto uważnie przyjrzał się swojej towarzyszce. Hinata Hyuuga, przewodnicząca jego klasy i przykładna uczennica, na co dzień była chorobliwie nieśmiała i trzymała się z boku. Naruto szczerze lubił tą niepozorną, drobną brunetkę, głównie za jej naturę. Nie odzywała się za dużo i nie była osobą ciekawską, nigdy więc nie zadawała żadnych niewygodnych pytań ani nie próbowała wchodzić z nim w pozbawione logiki rozmowy o torebkach i kolorach błyszczyków, jak reszta dziewcząt, które znał.
    Z niemałym zdziwieniem odkrył, że teraz ta wstydliwa kujonka ma na sobie króciutkie dżinsy, ledwie zakrywające pośladki i obcisłą, białą bluzkę z rękawem trzy czwarte, której główną ozdobą był sporych rozmiarów dekolt. Jednak o tym, że przewodnicząca nie ubrała dziś stanika, Naruto dowiedział się dopiero trzy drinki później, gdy brunetka usiadła na nim okrakiem, wyzwolona z kajdan nieśmiałości. Najwyraźniej alkohol dodał jej sporo odwagi, bo po chwili pochyliła się lekko, łapczywie wpijając się w jego wargi. Całowała nieporadnie i Naruto był gotów się założyć, że to jej pierwszy w życiu pocałunek. Czując się zobowiązany, postanowił ją poprowadzić, pogłębiając pocałunek. Ich języki splotły się w chaotycznym tańcu. Całowali się długo, aż w końcu niedoświadczonej dziewczynie zabrakło powietrza i oderwała się od niego, z wyraźną niechęcią. Szybko jednak się zrehabilitowała, wplątując dłoń w w jego płowe kosmyki włosów i przygryzając jego lewy płatek ucha ozdobiony kolczykiem.
    Naruto bynajmniej nie zamierzał jej z siebie zrzucić, ale i nie zamierzał odpłacać się jej tym samym. Pozwalał więc aby gładkie dłonie dziewczyny błądziły po delikatnie umięśnionej klatce piersiowej, co rusz wkradając się pod materiał cienkiej, błękitnej koszuli. Sam siedział wygodnie rozwalony na kanapie, w pelnej nonszalancji pozie, sącząc powoli swojego drinka. Nie zamierzał się dzisiaj upijać. Właściwie nigdy nie lubił tracić trzeźwości umysłu, dlatego starał się omijać wszelkie popijawy szerokim łukiem, o ile tylko się dało. Tym razem jednak nawet nie wypadało próbować się wykręcić, a skoro i tak już tutaj był, mógł pozwolić sobie na dwa lub trzy drinki. Bywało oczywiście tak, że jego kumple z klasy wyciągali go czasami do jakiejś dyskoteki, a tam uchlewali się w trupa, ale nie było to częste i zazwyczaj miało jakiś konkretny cel, na przykład pomoc Shikamaru w zapomnieniu o ostrej kłótni z Temari, albo by poprawić humor Kibie, którego kolejny raz rzuciła dziewczyna.

*

    Sasuke zaklął cicho, gdy przestąpił próg domu rodziny No Subaku i pierwszym co zobaczył była dwójka jakichś obcych mu chłopaków, całujących się w przedpokoju. Jeden drugiego ściskał za pośladki, co jakiś czas jęcząc głośno. Byli tak pijani, że Sasuke nie był pewien, czy obaj zdają sobie sprawę, kim jest ta druga osoba, której wkładają język do gardła, ale dla własnego dobra, postanowił się nad tym nie rozwodzić. Wyminął ich, zerkając na zegarek. Była godzina pierwsza w nocy i Sasuke pragnął tylko znaleźć się w swoim ciepłym łóżku i zasnąć z słuchawkami na uszach, tak jak miał w zwyczaju. Usypiany przez mocniejsze i spokojniejsze kawałki rockowe i metalowe, zawsze był w stanie się odprężyć po ciężkim dniu szkoły i kolejnej utarczce z starszym bratem, który doprowadzał go do szału.
    – Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego ja tutaj jestem. – Zwrócił się w kierunku długowłosego szatyna stojącego za nim.
    – Bo ja nie mam samochodu, a ty nie chciałeś mi pożyczyć swojego – odparł tamten. – A że nie mogłeś zostawić kumpla w potrzebie, postanowiłeś wspaniałomyślnie mnie tutaj przywieźć.
    Sasuke miał tylko trzech kumpli, z czego tylko jeden z nich był mu na tyle bliski, aby brunet zaryzykował nazwaniem go przyjacielem. Tym kimś był Neji Hyuuga - wysoki, szczupły siedemnastolatek o długich, ciemnobrązowych włosach i niebieskich oczach, tak niesamowicie jasnych, że niemal mlecznych. Znali się od przedszkola, ale dopiero w liceum trafili do jednej klasy i zaczęli trzymać się razem.
    – Więc znajdź Hinatę i zmywajmy się stąd, mam jutro rano trening.
    – Już ją znalazłem. – Spojrzał w kierunku wskazanym przez szatyna i zdębiał.
    Hinata, młodsza siostra bliźniaczka Neji'ego, a zarazem jedyna dziewczyna, którą do tej pory Uchiha tolerował w swoim towarzystwie, teraz siedziała na kolanach jakiegoś chłopaka, dzieląc się z nim śliną. Co więcej, jej ręce niebezpiecznie majstrowały przy pasku spodni owego chłopaka, czym ten najwyraźniej się nie przejmował, dając jej wolną rękę. Ale najgorsze było to, że tym chłopakiem był nie kto inny, jak Uzumaki Naruto - idiota nad idiotami, który drażnił Sasuke jak mało kto.
    Zalała go nagle fala irytacji. Nie wiedział dlaczego zrobił po chwili to co zrobił, ale ani dziś ani jutro nie zamierzał się nad tym zastanawiać.

***

Alien - dzięki za zwrócenie uwagi na tego nieszczęsnego pączka.
Glloria - nie nazwała bym tego co jest między nimi nienawiścią. I nie martw się, Sasuke nie będzie rodowitym metalem.

Szczerze mówiąc miałam dodać notkę w piątek, ale z powodu braku internetu przez cały weekend, nic z tego nie wyszło. A więc rozdział jest dzisiaj, mam nadzieję, że nie wyszedł tragicznie.

Pozdrawiam.